Znów, jak co roku „nagle i niespodziewanie”, do parowozowni zawitała zima. Przyszła z kompletem „wyposażenia standardowego” – śniegiem, soplami, lodowatym wiatrem…
Lodowate, skrajne porywy orkanu „Ksawery”, pustoszącego północno-zachodnią Europę dla nas, na szczęście były w miarę łaskawe. Okupiliśmy się kilkoma wypchniętymi (dawniej nadpękniętymi) szybami w oknie ślusarni i korytarza warsztatów oraz „zdjętym” dość ciężkim, blaszanym wyciągiem powietrza z zalewni panewek. Niejako jeszcze przy okazji, „Ksawery” nie popuścił stojącym u nas wysokim topolom, wyczesując z nich wszystkie, co bardziej wystające konary…
Mimo wszystko jest się, z czego cieszyć. Zdążyliśmy, bowiem z awaryjnymi robotami budowlanymi. Dokonując przeglądu dachów hali po tegorocznym remoncie, zauważyliśmy na sąsiednim budynku warsztatów solidne pęknięcie i rozwarstwienie komina. Przypatrując się z bliska mogliśmy odnieść wrażenie, że komin ma szansę się przewrócić niszcząc przy tym naprawiony kilka lat temu dach. Tak, więc po szybkim wyborze wykonawcy, fachowa ekipa dokonała awaryjnej naprawy komina, sprawdzając przy okazji drożność jego wewnętrznych przewodów. Praca wymagała rozebrania i ponownego ułożenia części dachówek. Na szczęście dla nas prace murarskie udało się zakończyć tuż przed nastaniem ujemnych temperatur.