Weitzer przyjechał do Skierniewic

Z archiwum „Biuletynu Informacyjnego” PSMK

Zimą 2002 roku głośnym echem odbiło się zabranie z peronu stacji Łódź Widzew parowozu „Ferrum” z krytym wagonem towarowym pochodzenia amerykańskiego. Oba pojazdy, dość już sfatygowane, PKP oddały jako bezpańskie prywatnej osobie – jednemu z łódzkich hobbystów, dysponującemu we własnym zakładzie bocznicą kolejową. Dobrze się stało, że pojazdy ochroniono. Sądzimy jednak, że aktualne informacje prasowe warto będzie uzupełnić o tekst Michała Jerczyńskiego, zamieszczony w numerze 2/96 „Biuletynu Informacyjnego PSMK” z czerwca 1996 roku.

Wagon Km 111066, stacja Łódź Widzew

Do niedawna1 wszystkie wyremontowane eksponaty z naszej kolekcji znajdowały się poza Skierniewicami. HF-ka i czynny „Las” w Ełku, „Ryś” w Muzeum Kolejnictwa, „Wittfeld” po warszawskich szopach, a pierwszy wagon doprowadzony w PSMK do stanu używalności – Km 111066, zwany potocznie „Weitzerem” – na peronie stacji Łódź Widzew.

Przez ponad 4 lata – od 23 sierpnia 1988 r. do kwietnia 1993 r. – był, pokazywaną na zdjęciach, jedyną wizytówką działalności PSMK. Podobnie jak wiele innych naszych wagonów i on miał swojego „ojca chrzestnego” – Krzysztofa Koja, który odkrył go w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych (WZM) w Głownie, a następnie przez kilka letnich tygodni 1988 r., niekiedy samotnie, niekiedy przy pomocy załogi widzewskiej wagonowni, pracował przy jego remoncie. Bowiem z okazji 85-lecia stacji Łódź Widzew, wagon razem z „Ferrumką” (również z WZM) miał stanąć na peronie pierwszym, jako pomnik techniki. Była to inicjatywa, tragicznie zmarłego w ubiegłym roku1, Pana Jacka Kamińskiego, wówczas naczelnika tej stacji.

Wkrótce po uroczystym ustawieniu pomnika (migawkę pokazywała w głównym dzienniku ogólnopolska telewizja), zainteresowanie okolicznych mieszkańców zabytkami techniki kolejowej przybrało niestety niepożądany kształt. Najpierw zginęła oryginalna, emaliowana tarcza końca pociągu, umocowana na zderzaku. Później amatorzy „oprocentowanych” napojów odkryli, że we wnętrzu krytego wagonu może być całkiem sympatycznie i zacisznie, choć kilkadziesiąt metrów dalej był wówczas posterunek SOK. Kiedy zablokowaliśmy drzwi, średnia wieku „zwiedzających” obniżyła się: osobnicy o niedużych (prawdopodobnie) czaszkach wślizgiwali się (!) do środka wagonu przez przedzielone prętami otwory wentylacyjne. Zabijanie ich klap gwoździami stało się wkrótce rutynowym zajęciem niżej podpisanego.W wagonie oprócz butelek znajdowano coraz częściej niemiło pachnące świadectwa prostactwa i upadku obyczajów niektórych Widzewian. Wreszcie wandale, znudzeni kolejnymi podchodami, wyłamali – po prostu, drzwi na pomoście. Z pomocą pospieszył Pan Jacek: drzwi zaklinowano i obito blachą. Ale teraz, wagon dostępny już tylko od zewnątrz, zaczął pokrywać się rozmaitymi napisami. I tak trwałoby to dalej, gdyby nie pomysł genialnie prosty, a nadzwyczajny zarazem: drogę do wnętrza utorowano wyjmując deski z podłogi!!!

Wagon Km 111066, stacja Łódź Widzew

Sytuacja stawała się trudna do zniesienia, zwłaszcza dla mających ciągłe zajęcia przy usuwaniu skutków wandalizmu, kolegów z Łodzi. Gdy więc 24 października 1994 r. łódzka spółka CIVA Films Ltd., poszukująca starego wagonu do sceny transportu jeńców wojennych, zwróciła się do nas z propozycją udostępnienia eksponatu, nie wahaliśmy się zbyt długo. Następnego dnia wagon na samochodowej przyczepie przewieźliśmy na tory Sekcji Drogowej Łódź Widzew i odpowiednio pomalowaliśmy. Za kilka dni odbyły się zdjęcia. Wpływy za udostępnienie rekwizytu pokryły wszelkie koszty związane z przewozem samochodowym. Następnym etapem miał być transport – już na własnych kołach – do bezpiecznego schronienia w Skierniewicach. Tymczasem odezwały się głosy protestu miejscowych kolejarzy. Zrobiło im się żal wagonu, na którego los przez 4 lata byli zupełnie obojętni. Pretensje do nas miał także Pan Jacek, któremu chyba jako jednemu z nielicznych w środowisku łódzkim, naprawdę zależało na edukacyjnej roli widzewskiego pomnika techniki, i który nie wyobrażał sobie czerwcowych obchodów 150-lecia kolei bez odnowionego wagonu w Łodzi. Rozumiejąc jednak nasze racje podjął złożoną przez nas wcześniej propozycję zamiany wagonu na inny, będący własnością PKP.

Spośród kilku historycznych wagonów krytych, zachowanych w Łodzi, wybraliśmy i zaproponowaliśmy amerykańską UNRRĘ. Argumentów było kilka: wagon był stosunkowo dobrze zachowany i kompletny. Nie wymagał zatem dużych nakładów na remont – okazało się bowiem, że wśród miliardowych wydatków na obchody 150-lecia zabrakło środków na bańkę farby i kilka desek. Pojazd nie posiadał ponadto żadnych otworów wentylacyjnych, a drzwi przesuwne były wyjątkowo duże i ciężkie. Stał na Widzewie, nie było więc żadnego problemu z transportem do miejscowej wagonowni a później w perony. Losy remontu innej UNRRY (w Jaworzynie Śl.) wówczas nie były jeszcze przesądzone.

Wagon kryty Arad

Samotne zabiegi Pana Jacka o remont zabytku jeszcze raz pokazały, jak niewiele osób było gotowych czynem poprzeć ideę ochrony pamiątek naszego kolejnictwa. Jednak w końcu, trudności zostały przełamane. Zaś naszym skromnym rewanżem za trud włożony przed laty w remont „Weitzera” było wykonanie szablonów do oznakowania wagonu. Przyjęliśmy, że pojazd będzie oznakowany według stanu z początku lat pięćdziesiątych (obecnie brak jeszcze napisów na ostoi i ścianach czołowych)1.

Dopiero gdy UNRRA stanęła na peronie, zwolniono z „aresztu” nasz pojazd, który w międzyczasie zdążył zagrać w jeszcze jednym filmie i przytym kilka razy przemierzyć trasę Łódź Widzew – Łódź Olechów. Wreszcie po kilkunastu tygodniach, wraz z paroma innymi eksponatami dotarł do Skierniewic.

Uważam, że bilans całego przedsięwzięcia jest pozytywny.

  • Po pierwsze – eksponat PSMK został właściwie zabezpieczony.
  • Po drugie – tutaj, w Skierniewicach, wraz z wyremontowaną cysterną, stowarzyszenie ma zaczątek zdatnego do ekspozycji i do ruchu, historycznego składu pociągu towarowego.
  • Po trzecie – został uratowany od złomowania a następnie wyremontowany kolejny zabytek: UNRRA. W Polsce, wagon jeszcze mało doceniany z powodu stosunkowo dużej liczby istniejących egzemplarzy1.
  • Po czwarte – pobudzając uśpione już nieco ambicje łódzkich kolejarzy, zachowano widzewski pomnik techniki. Okazało się przy tym, że dla ochrony zabytków wcale nie trzeba wysiłków nadzwyczajnych.

I szkoda tylko, że Panu Jackowi Kamińskiemu nie było dane dłużej cieszyć się nowym eksponatem na widzewskiej stacji.

Michał Jerczyński

1 Tekst napisano w roku 1996.

Na górę strony